04 styczeń 2014

Cmentarz wojenny w Bytowie cz.1

Patryk Miżołemski

Cmentarz wojenny w Bytowie cz.1. Stan wiedzy na 2007 r.


JAK NIE URATOWAŁEM CMENTARZA WOJENNEGO W BYTOWIE


Fot .Baraki obozowe przy dzisiejszej ul. Gdańskiej.               Źr .”Historia Bytowa”zdj.11.              W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku w Bytowie likwidowano cmentarz, który stanowił pamiątkę po nieznanym już epizodzie historii, czyli po okresie funkcjonowania na terenie miasta w czasie pierwszej wojny światowej obozu jenieckiego. Geneza jego lokalizacji ściśle związana była z istniejącym w XIX w. obozem dla jeńców francuskich z wojny 1870 – 1871 r., których zatrudniano przy budowie bytowskiej kolei. Po zakończeniu prac obóz rozformowano (dr Z. Bukowski „Bytów. Wszystko o …” str. 60). 
 Pozostałości po nim ponownie wykorzystano, gdy wybuchła nowa wojna. Według Józefa Lindmajera ten drugi obóz został założony w połowie sierpnia 1914 roku, a pierwszymi jego jeńcami byli członkowie załogi rosyjskiego statku internowanego w Gdańsku. W miarę rozwoju sytuacji wojennej jeńców przybyło i stan obozu urósł w tysiące („Historia Bytowa”, str. 167). Był to wówczas jeden z 21 niemieckich obozów jenieckich,
Fot .Obozowe monety zastępcze . Źr. A. Gościnny www.poszukiwanieSkarbów.com wanych na ziemiach dzisiejszej Polski. Natomiast numizmatycy twierdzą, że nie był to jeden obóz, lecz dwa, oficerski (Offiziergefangenlager) i dla szeregowych (Kriegsgefangenlager), które tylko sąsiadowały ze sobą. Potwierdzeniem tego ma być to, że dla potrzeb jeńców bita była specjalna moneta przy czym inny wzór był dla oficerów, a inny dla szeregowych. Miała ona moc nabywczą tylko na terenie danego obozu. Niestety nie jest to dowód w pełni przekonujący. Według "Kuriera Bytowskiego" (Stare fotografie, P.D. „Obóz przy ul. Gdańskiej”) obóz miał być usytuowany między dzisiejszymi ulicami Gdańską i Lęborską. Jednak wydaje się, że baraki obozowe znajdowały się także między Gdańską i Słoneczną, czyli na terenie dawnego PKS oraz nieistniejącej dziś "górki" przy ulicy Słonecznej. Za tą rozszerzoną lokalizacją przemawiały istniejące swego czasu na "górce" fundamenty baraków oraz znajdowane tam elementy niemieckiego uzbrojenia. Także umiejscowienie cmentarza jenieckiego również jakby potwierdza to przypuszczenie. Umieralność wśród jeńców była duża, dlatego wątpliwe jest, aby w kilkutysięcznym mieście obozowy cmentarz usytuowany był tak, by mieszkańcy co chwilę mogli oglądać jeniecki pogrzeb. W obozach jenieckich przestrzegano ceremoniału wojskowego i pogrzeby odbywały się z wojskową asystą. Mogły więc budzić zainteresowanie i ciekawość bytowian, a to rodziłoby niepotrzebne pytania. 
Życie obozowe zorganizowane było w ramach regulaminowych wojskowych rygorów. Była komendantura i zaplecze kwatermistrzowskie oraz pododdział wojskowy przeznaczony do pilnowania porządku i dyscypliny. Na pewno wśród jeńców organizowano działalność oświatową, kulturalną i religijną. Obóz musiał mieć swego komendanta, a i jeńcy nie stanowili bezwładnej masy, lecz musieli być zorganizowani na wzór wojskowy z własnymi funkcyjnymi. Ponieważ armia carska w swoich szeregach miała żołnierzy o narodowościach wchodzących w skład imperium, dlatego bardzo możliwe, że w obozie przebywali Polacy i, co dla Bytowa jest równie ważne, także i Ukraińcy. Ponoć byli też i jeńcy francuscy. Niestety bliższych szczegółów na temat życia obozowego w Bytowie nie znamy. Zanim skończyła się wojna, armia carska w wyniku dwóch rosyjskich rewolucji rozpadła się. Nie wszyscy rosyjscy jeńcy powrócili do zrewoltowanej Rosji, należy sądzić, że gros z nich, szczególnie oficerowie, wybrali emigrację. Możliwe, że któryś z byłych jeńców pozostawił pamiętniki. Byłoby to bardzo ciekawe źródło wiedzy. Z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać można, że zachowała się niemiecka dokumentacja obozu. Obóz (obozy) w Bytowie nadal czeka(-ją) na swego odkrywcę.
Życie i los żołnierza w znacznej mierze zależy od polityków i dowódców. Szczególnie dramatyczny ma przebieg w czasie konfliktów zbrojnych. Niestety żołnierz nie wybiera, gdzie i kiedy ma walczyć, stąd gdy polegnie, miejsce jego spoczynku jest przypadkowe. Dotyczy to również tych, którzy zgiełk bitewny przeżyli i dostali się do niewoli, lecz później mieli mniej szczęścia. Często ranni, osłabieni, schorowani, załamani psychicznie nie wytrzymali trudów jenieckich i umierali. Chowano ich na przyobozowych cmentarzach z daleka od Ojczyzny, rodziny, bliskich.
Tragizm rosyjski polegał na tym, że po zakończonej wojnie 1914 –1918 nie było ojczyzny, która by o groby jenieckie należycie zadbała. Na szczęście troskę o wszystkie cmentarze tej wojny wykazały państwa układające się w traktaty pokojowe w Wersalu, może dlatego bytowski cmentarz przetrwał… Przetrwał także okres nazistowski i po 1945 r. nowe, już polskie władze również sprawowały nad nim pieczę. Zresztą do opieki nad nim obligowała obowiązująca „Ustawa o grobach i cmentarzach wojennych" z 1933 roku, w której artykuł „1” określił wyraźnie, że grobami wojennymi są „groby osób wojskowych, poległych i zmarłych z powodu działań wojennych bez względu na narodowość” , a podpunkt „d” tego artykułu sprecyzował, że do grobów wojennych zalicza się także groby jeńców wojennych i internowanych. Były więc mocne podstawy prawne, aby cmentarz żołnierzy carskich przetrwał nawet w socjalistycznej Polsce.
Cmentarz ciągnął się wzdłuż ogrodzenia dawnej siedziby bytowskiego PKS. Wejście stanowiła brama umiejscowiona w tym samym miejscu co dziś. Na jej betonowych słupach przymocowany był szyld informujący, że jest to cmentarz rosyjskich jeńców wojennych. Na szyldzie nad napisem namalowano prawosławny krzyż. Cmentarz stanowiły dwa rzędy grobów umiejscowione po obu stronach alei. Centralnym, zarazem najważniejszym obiektem był istniejący do dnia dzisiejszego pomnik upamiętniający zmarłych żołnierzy. Został on postawiony przez emigrantów rosyjskich, którzy w okresie międzywojennym stanowili w Niemczech dość pokaźną, wielotysięczną społeczność. Według niektórych relacji na pomniku miał stać betonowy stylizowany krzyż, który po wojnie zrzucono, gdyż zinterpretowano go jako niemiecki. Groby nie były obudowane. Niczym specjalnym się nie wyróżniały, gdyż były to typowe ziemne kopczyki. O tym kto jest pochowany, informowały prostokątne metalowe tabliczki stojące przy każdej mogile. Na białych tabliczkach wypisano dane osobowe żołnierza. Tych oznaczonych mogił było ponad sto. Czy wszystkich pochowanych na tym cmentarzu tak wyszczególniono ? Tego, niestety, nie wiadomo. Jest bardzo możliwe, że spoczywało tam więcej osób.
W rzędzie ciągnącym się wzdłuż płotu od strony PKS wyróżniały się mogiły żołnierzy żydowskiego pochodzenia i tylko one miały betonowe nagrobki.
W ich stojące macewy wkomponowano marmurowe białe płyty, na których obok gwiazdy Dawida widniały wyryte napisy w języku hebrajskim. Ciekawe, że nagrobki te przetrwały okres hitlerowski. Gdzieś około roku 1970 ktoś zabudował drewnianym szalunkiem znajdującą się w drugim rzędzie (tym od strony cmentarza komunalnego) mogiłę i postawił prawosławny drewniany krzyż. Mówiono, że zrobiła to jakaś bliska dla spoczywającego tam rosyjskiego żołnierza osoba, miała przyjechać z ówczesnego ZSRR.
Na cmentarzu chowani byli żołnierze różnych wyznań. Świadczą o tym istniejące do dziś symbole religijne umieszczone przy betonowym wieńcu pomnika. Mahometański półksiężyc, krzyż chrześcijan zachodnich, krzyż prawosławny i gwiazda Dawida (została usunięta, lecz po dokładnym przyjrzeniu się widać jej cień ). Jednak na pewno przeważali żołnierze wyznania prawosławnego. Pamiętam, że cmentarz był zadbany, wręcz schludny. Spełniał także rolę edukacyjną, gdyż często porządkowali go uczniowie bytowskich szkół podstawowych (szczególnie w okresie przedlistopadowym).Wśród nich byłem i ja.
Chodziłem wtedy do jedynki i później do tysiąclatki. Sprzątaliśmy, stawialiśmy świece i stroiliśmy żołnierskie groby w zrobione przez nas z liści i z choinkowych gałęzi wiązanki. Dzięki nauczycielom mieliśmy świadomość, że o te groby nikt z rodzin pochowanych żołnierzy nigdy nie zadba. Dlatego wiedzieliśmy, że my powinniśmy to robić. Cmentarz był też miejscem zabaw, to przez jego terytorium przechodziły "wrogie nam wojska" z ulicy Miłej w słynnych „wojnach” z naszą Kolonią Urzędniczą (dziś Słoneczna) o "górkę" .
Jak i odwrotnie i „nasza armia” przechodziła tędy, by zaskoczyć "śmiertelnych" wrogów z Miłej. Wielokroć w tych "walkach" „armią Kolonii Urzędniczej” dowodziła "baba", późniejsza czołowa oszczepniczka juniorów Polski Ewa Grecka (walczyliśmy wtedy także na dzidy). Wydorośleliśmy, ucichł "zgiełk wojenny" i cisza powróciła do jenieckiej nekropolii. Czas mijał, niestety z biegiem lat cmentarz został jakby pozostawiony samemu sobie. W przeciwieństwie do lat minionych coraz mniej było widać na nim rękę gospodarza. Szkoły chyba też o nim zapomniały. Któregoś dnia lat 80-tych przechodząc aleją, spostrzegłem, że nazwiska na nagrobnych tablicach zacierają się. To wróżyło coś złego. Podczas kolejnej bytności w Bytowie zauważyłem, że cmentarz komunalny wchodzi w jeniecki. Rozpoczął się proces unicestwiania jednego z najciekawszych obiektów Bytowa. Smutno się zrobiło, gdyż znikało miejsce, gdzie nauczyłem się szacunku dla Zmarłych i ich wiecznego spoczynku – miejsce, o które jako uczeń dbałem, a i później wielokroć tam zachodziłem. Miejsce, gdzie 1 listopada, gdy byłem w Bytowie, paliły się moje znicze. Znikało miejsce, gdzie oczami wspomnień widziałem przemykające postacie „dzielnych bojowników o naszą górkę".
Nastał rok 1989. Rok przełomu. Byłem w Warszawie, zatrzymałem się przy ul. Noakowskiego i odkryłem, że niedaleko znajduje się siedziba komitetu wyborczego kandydata na senatora RP, a zarazem przewodniczącego Głównego Komitetu Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa pana gen. Romana Paszkowskiego Generał znany był z tego, że w 1987 r. stał na czele pierwszej oficjalnej państwowej delegacji która udała się do Katynia, więc poszedłem ratować bytowski cmentarz.
Wszedłem do lokalu, a tam jakby filmowa atmosfera, krzątanina, telefony, dyskusje. Podszedłem do najbardziej poważnie i przywódczo wyglądającego pana. Opowiedziałem mu o bytowskim cmentarzu. Pan mi przerwał i zaczął o Katyniu, że w Katyniu zrobiono to i tamto, że wybudują wspaniałą nekropolię, pomniki itp. Na to ja powiedziałem, że nie o Katyń, lecz o Bytów mi chodzi. A pan zaczął o cmentarzach na wschodzie. Wspomniałem, że „Bytów to zachód nie wschód. A cmentarze na wschodzie, być może są zapuszczone, lecz są, a w Bytowie niedługo nie będzie po nim śladu”. Mój rozmówca spytał, gdzie ja te polskie cmentarze na wschodzie widziałem? Wymieniłem kilka. „No ale Katyń, pan wie, co planujemy w Katyniu?” Zaczął od nowa. ” Proszę Pana głęboko wierzę, że tak będzie, lecz mi chodzi o mały cmentarz rosyjskich jeńców wojennych, który w tej chwili jest systematycznie likwidowany. Ponieważ na Podkarpaciu nikt nie rusza mogił z lat 1914 –1918, to uważam, że tak powinno być w Bytowie.” Pan w końcu zaczął myśleć nad tym, co mówię. „Polska – kontynuowałem – zobowiązała się porozumieniami międzynarodowymi do zachowania cmentarzy wojennych z 1-szej wojny. Czyli likwidacja bytowskiego cmentarza nie ma uzasadnienia itd.”. Pan się zastanowił i ... przyznał mi rację. "Tak" – powiedział – „to niemożliwe, ale jeśli tak jest, to niedobrze się dzieje, lecz my temu zaradzimy”. Odszedł na chwilę. Powrócił.” Niech pan się nie martwi, nic temu cmentarzowi nie grozi, cmentarz pozostanie" – powiedział. Wręczył mi kilka wyborczych ulotek i ponownie wrócił do Katynia....
Gdy po pewnym czasie przyjechałem do Bytowa, było już po cmentarzu. Został pomnik i dwa betonowe słupy po szyldzie.
Dlaczego tak się stało? Odpowiedź wydaje się prosta. Cmentarz istniał do czasu, aż na sąsiednim komunalnym zrobiło się ciasno. Zwyciężyła wygoda, ekonomia i bezduszność, może i zwykła ludzka złośliwość, więc rozpoczęto pochówki na jenieckich grobach. Tym samym zignorowano art.”2” „Ustawy o grobach i cmentarzach wojennych” mówiący, że: "Groby wojenne bez względu na narodowość i wyznanie osób w nich pochowanych oraz formacje, do których osoby te należały, mają być pielęgnowane i otaczane należnym tym miejscom szacunkiem i powagą ". Ustawa nie wskazała ograniczeń czasowych istnienia cmentarzy, lecz poprzez artykuł „10” mówiący: "do grobów i cmentarzy wojennych stosuje się odpowiednio przepisy o cmentarzach i chowaniu zmarłych" nieopatrznie uchyliła furtkę do zastosowania art.”6” , określającego zasady i warunki likwidacji cmentarzy, późniejszej "Ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych" z 31.01.1959 r. Artykuł ten wprowadził jedynie wymóg zachowania znajdujących się na cmentarzu pamiątek historycznych. Tak też zrobiono w Bytowie. Zachowano pomnik. Niestety ta przypadkowa ustawowa furtka unicestwiła w Polsce wiele cmentarzy z pierwszej wojny światowej, które podobnie jak bytowski sąsiadowały z komunalnymi. 2 sierpnia 2006 roku Prezydent RP Lech Kaczyński podpisał "Ustawę o zmianie ustawy o grobach i cmentarzach wojennych" z 23 czerwca 2006 roku, która (w stosunku do cmentarzy wojennych) kategorycznie wyklucza zastosowanie art.6 ustawy z 31.01.1951r.
Ktoś postronny mógłby powiedzieć: „No i odbyło się zgodnie z prawem, niestety Pan Prezydent Kaczyński wybrany został o dwadzieścia lat za późno”.
Jednak byłoby to twierdzenie zbyt proste, gdyż cały cmentarz stanowił pamiątkę historyczną, czyli nie można było zastosować wspomnianego art. 6.
U podstaw polskiego grobownictwa wojennego leżą także akty prawne będące wynikiem przyjętych przez Polskę zobowiązań traktatowych, zawartych w Wersalu (art. 225 i 226),w Saint- Germain- en-Laye z Austrią i z Rosją Radziecką w Rydze. Na mocy tych dokumentów Polska zobowiązała się do opieki nad grobami wojennymi znajdującymi się na jej terytorium, prowadzenia ich ewidencji oraz do dostarczania pełnej informacji zainteresowanym państwom.
Ponadto w sprawie cmentarzy jenieckich w latach dwudziestych wypowiedziało się prawo międzynarodowe. Jest to tzw. III Konwencja Genewska z 1929 roku ratyfikowana przez Polskę w 1932 roku i ponownie 26 listopada 1945 roku tym razem z całym pakietem innych konwencji. Mówi ona: „Troska o te groby i rejestrowanie każdego późniejszego przeniesienia zwłok jest obowiązkiem Mocarstwa kontrolującego terytorium, jeśli jest ono stroną konwencji".
Inny z punktów tej konwencji wskazuje, że aby można było zawsze odnaleźć groby, „wszelkie informacje powinny być rejestrowane przez zarząd grobów, utworzony przez Mocarstwo zatrzymujące". I tak Niemcy zrobili. Ponieważ onegdaj sukcesywnie odnawiano napisy na nagrobnych tabliczkach, dlatego jestem głęboko przekonany, że listy nazwisk gdzieś istnieją.
W latach dziewięćdziesiątych chciałem dotrzeć do nazwisk pochowanych w Bytowie żołnierzy – jeńców, próbował mi w tym pomóc śp. pan Piotr Cielecki z bytowskiego muzeum. Niestety nie udało się, a może nie chciano udzielić mi tej informacji.
Likwidacja cmentarza jenieckiego w Bytowie jest nietaktem moralnym pogłębionym jeszcze aspektem religijnym, gdyż cmentarz ten, choć nie był do takowych zaliczany, oficjalnie jednak postrzegany był jako prawosławny. Myślę, że władze Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego o zamiarze jego likwidacji nie wiedziały. Ciekawe też, czy zwrócono się choć formalnie z powiadomieniem do ówczesnych władz Rosji?
Należy też wspomnieć o grobach jeńców żydowskiego pochodzenia, które mimo że przetrwały nietknięte nie tylko barbarzyńską noc kryształową, ale i okres późniejszy, zostały też razem z cmentarzem unicestwione. Były to chyba jedyne zachowane pamiątki żydowskie w Bytowie.
Jednak szansa na małe zadośćuczynienie jest. Daje ją konstrukcja pomnika, na którego pustych ścianach można umieścić nazwiska wszystkich jeńców pochowanych w Bytowie.
Byłby to naprawdę piękny gest.



Andrzej Szutowicz